WŁOSY PO WIZYCIE U TRYCHOLOGA I FRYZJERA


Moje problemy z wypadaniem włosów o którym pisałam w poście o dermatologach, cały czas są aktualne. Zbieram wyniki kolejnych badań, które na razie nic znaczącego nie pokazały, wszystko w normie (oprócz zbyt niskiego poziomu testosteronu, a wypadanie przecież zwykle jest skutkiem jego nadmiaru - wtf?). W środę trafiłam za to do trychologa

Miałam trochę obawy, bo nie był to odrębny gabinet trychologiczny, a po prostu mały pokoik przy salonie fryzjerskim, a pani która się tym zajmuje, chyba na co dzień jest też fryzjerką. Nie liczyłam na cuda, ale bardzo chciałam zobaczyć obraz mojej skóry głowy w kilkusetkrotnym powiększeniu (za sprawą mikrokamerki). I choć sama wizyta nie była wzorem jak obsługiwać klienta, to zmieniła jednak moje nastawienie do problemu i odkryła coś, o czym nie powiedziała mi wizyta u dermatologa - okazało się, że mam bardzo zaczopowaną przez łój i łupież skórę głowy, przez co mieszki włosowe nie mają dostępu do tlenu, włosy słabną i wypadają... Obraz który sama zobaczyłam na monitorze wyglądał mniej więcej jak ten, powyżej, zaczerpnięty z bloga trycholog.blogspot.com (nie przestraszcie się).

Zapytacie, jak można nie mieć świadomości, że ma się coś takiego na głowie? Wyjaśniam. Moje włosy nigdy nie wyglądają na typowo przetłuszczone, bardziej na oklapnięte, z tego powodu ostatnio myję je dość często. Nie widać między nimi łupieżu, z resztą wiecie jak to jest z samodzielną obserwacją skalpu... Łupieżu nie znajdowałam też na ramionach, ani nawet wplątanego między włosy, bo tłusta skóra sprawia, że trzyma on się jej, a nie spada wiórkami, jak przy łupieżu suchym. Diagnoza jest więc taka, że dopadł mnie łupież tłusty, albo co gorsza, łojotokowe zapalenie skóry (mniej prawdopodobne). Łączę to oczywiście ze zwiększonym przetłuszczaniem strefy T od czasu odstawienia tabletek... 

Była też i dobra wiadomość - widać nowe rosnące włosy i ukrwienie skóry głowy jest prawidłowe, czyli wygląda na to, że wypadanie jest do wyleczenia, tak przynajmniej teraz mi się wydaje. Pozostaje mi znaleźć tylko odpowiednie kosmetyki, które pomogą mi oczyszczać skórę z tego wszystkiego, co nie jest proste, bo jak wiadomo trycholog zazwyczaj chce, żeby kupiło się je u niego w gabinecie. Ja usłyszałam cenę 1800 zł za zestaw na kilka miesięcy pielęgnacji... dziękuję, postoję. Szukam więc na razie dalej, a głowę oczyszczam póki co szamponem mikrozłuszczającym La Roche Posay Kerium DS intensywna kuracja przeciwłupieżowa. 

Diagnoza u trychologa poprawiła mi trochę humor, a żeby jeszcze bardziej uporządkować sprawy włosów, wybrałam się do fryzjera. I wydaje mi się, że po raz pierwszy trafiłam w dobre ręce:) Również po raz pierwszy w moim życiu strzygł mnie mężczyzna, który dostał tylko kilka słów instrukcji (chciałam fryzury, która sama będzie się układać i doda w miarę możliwości objętości) a mimo to wiedział co ma robić i od razu miał swoją wizję. Przy okazji jakoś tak zaczarował moje włosy, że teraz widoczne są praktycznie tylko te naturalne, ściął dużo 'żółtych' pofarbowanych końcówek. Wygląda to tak, jakbym zmieniła kolor, zobaczcie same:




Gdzieniegdzie wygląda to jakbym miała delikatne, jaśniejsze od słońca pasemka, a całe włosy sprawiają wrażenie zdrowszych i bardziej naturalnych (pomijając ich niewielką ilość). Choć dawno nie miałam nic w rodzaju grzywki ani pazurków (?), równie dawno nie miałam też tak krótkich włosów, to czuję się w nich dobrze. Teraz, jeśli tylko uda mi się uspokoić skórę głowy, pozostaje zapuszczanie do wymarzonej długości, bo wymarzony kolor już jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Cel: uroda! , Blogger