6 HITÓW WŁOSOMANIACZEK, KTÓRE U MNIE SIĘ NIE SPRAWDZIŁY



Zaczęło się, pewnie jak u wielu z Was, od bloga Anwen. Potem odkryłam podobne, również prowadzone przez dziewczyny pragnące doprowadzić swoje włosy do zdrowia i blasku. Włosomaniaczki, bo tak siebie nazywają, mają kilka fundamentalnych zasad, które mogą wyrecytować z pamięci w środku nocy. Początkujące, które dołączają do ich grona, często przyjmują te reguły bezkrytycznie. Wdrażają je w życie z wielkimi oczekiwaniami, a skutek bywa... odwrotny niż zamierzony, czyli stan włosów się wręcz pogarsza.

Tak mniej więcej było i ze mną - niektóre z włosomaniaczych hitów i przekonań kompletnie u mnie się nie sprawdziły, musiało minąć trochę czasu żeby dotarło do mnie, że to co służy innymi, nie zawsze będzie dobre dla mnie... Poznajcie hity, które u mnie zmieniły się w kity.


1. Unikanie suszenia

Suszarka to zło, wyrzuć ją, oddaj wrogowi, albo używaj jedynie do podgrzewania turbana, pod którym włosy spijają maseczkę lub olej - tak nawołują największe włosomaniaczki. Więc i ja dzielnie trzymałam się tej zasady, choć nie byłam z tego powodu zbytnio szczęśliwa... Moje włosy naturalnie schną dość szybko, ale problemem jest to, że bez potraktowania suszarką wywijają się i puszą, z czym późniejsze rozczesanie słabo sobie radzi. Przez dłuższy czas cierpiałam pokornie, aż w końcu kilka razy pod rząd musiałam szybko wysuszyć włosy przed wyjściem i przypomniałam sobie jak dobrze wyglądają, kiedy suszę je zimnym nawiewem. Jak nie te same włosy!

Na potwierdzenie mojego uwielbienia dla suszarki znalazłam jeszcze taki oto post u wwweronikiżeby nie było, oparty na naukowych badaniach. Jeśli komuś nie chce się czytać, streszczę:

Badania, które opublikowano w the Annals of Dermatology wykazały, że  używanie suszarki z chłodnym nawiewem, zachowując odległość min. 15 cm od włosów i kierunek suszenia zgodny z kierunkiem ich wzrostu,  powoduje że na włosach powstaje mniej zniszczeń niż w przypadku gdy schną one naturalnie. Dzieje się tak, ponieważ długie naturalne schnięcie sprawia, że warstwa włosa zwana CMC ('klej' trzymający łuski włosa) dłużej ma kontakt z wodą, przez co częściowo się ona rozpada. Suszenie skraca styczność włosa z wodą.    



2. Upinanie włosów na noc

Upinajcie włosy na noc to unikniecie uszkodzeń mechanicznych, mówili. Będziecie miały puszystą fryzurę rano, mówili. Nie powiedzieli jedynie, że u niektórych osób nawet delikatny koczek upięty na luźno będzie powodował straszny ból skóry głowy (cebulek?) o poranku, powodowany ich naciąganiem...

Nie tylko ja odczuwałam takie efekty jak się okazuje, czytałam o tym już u kilku osób. Próbowałam zmieniać upięcie koczka, luzując je, używając innych spinek (mniejszych, większych) i kończyło się tak samo. Podsumowując - sposób nie dla mnie. Moje dbanie o włosy nocą kończy się na spaniu na satynowej poszewce. I tyle. 



3. Zakwaszanie cytryną i płukanie octem

Kiedy dowiedziałam się więcej o budowie włosa i skojarzyłam uniesione łuski z puszeniem moich wysokoporowatych włosów, jako wybawienie potraktowałam wiadomość, że łuski można domknąć prostą metodą - płucząc je po myciu zimną wodą, albo jeszcze lepiej - wodą z dodatkiem octu lub cytryny, które mają niskie pH. Efektem po płukance tego typu miały być włosy wygładzone, blyszczące i zdyscyplinowane. U mnie... niekoniecznie.

Dlaczego nie działa - zachodziłam w głowę, i dopiero niedawno dowiedziałam się, że na włosach zniszczonych, wysokoporowatych zakwaszenie należy przeprowadzać delikatniej, cytryna i ocet mają zbyt niskie pH (odpowiednio 2,4 i do 3,4), podczas gdy w tych przypadkach powinno wynosić ono nie mniej niż 4,5. Teraz, dzięki Gapie i wpisowi o zakwaszaniu wiem że moje zakwaszanie powinno było się zamknąć na plynie Facelle. 



4. Picie drożdży

Drożdże - porcja witamin z grupy B i wielu przydatnych dla włosów minerałów, która ma przyspieszać wzrost i wzmacniać cebulki... Oczywiście, niektórzy nabawili się po tym napoju dodatkowych centymetrów odrostu, ja nabawiłam się jedynie... problemów z grzybicą, mówiąc oględnie. Tu można poczytać więcej o wpływie diety na rozwój candidy, najbardziej upierdliwego grzyba, który gości w wielu organizmach...: [e-grzybica.eu/pokaz/35.html]



5. Olejowanie

Miało być panaceum na wszystko i podstawą pielęgnacji, która pomoże sprawić, że zniszczone włosy nabiorą blasku i przy regularnym stosowaniu staną się upragnioną taflą, mieniącą się w promieniach zachodzącego słońca :) Próbowałam zatem wszystkich olejów jakie wpadły mi w ręce, jednak zbyt wielu skutków nie widziałam - można o tym poczytać min. w poście [Oleje leję i nic]. Po pewnym czasie wydawało mi się już, że dobre efekty może dać przypadkowo odkryta metoda olejowania na odżywkę, albo olejek arganowy, ale ostatecznie stwierdzam, że najlepiej moje włosy mają się  po maskach i odżywkach... Widać nie każdej włosomaniaczce pisane jest znaleźć olejową drugą połówkę. 


6. Unikanie kosmetyków z alkoholem

Alkohol to zuo, wysusza włosy, a dla wysokoporowatych to już morderstwo w biały dzień - straszono na blogach. I ja się tego trzymałam, ale bolał mnie fakt, że niektóre z kosmetyków termoochronnych czy nabłyszczających, które przykładnie chciałam używać, mają w składzie niecny alkohol denat. Tymczasem, jak się dowiedziałam później, w tego typu produktach alkohol jest akurat zaletą, ponieważ wyparowuje z włosów szybciej niż woda, czyli chroni je przed utratą nawilżenia! Jeśli więc mamy zamiar wysuszyć włosy zaraz po nałożeniu preparatu z % a wcześniej na włosach była odżywka, wyjdzie to nam raczej na dobre. Nie trzeba więc wyrzucać takich kosmetyków.




***


      Na koniec powiem Wam, która z rad okazała się, dla odmiany, bardzo trafioną kuracją dla moich zniszczonych, wysokoporowatych i do tego przerzedzonych wypadaniem włosów: otóż, NOŻYCZKI! Mimo wielkich marzeń o długich włosach zacisnęłam zęby i obcięłam wczoraj w domu (do poprawki przez fryzjera) dobre kilka centymetrów włosów, które były bardzo zniszczone farbą. Minął już rok odkąd przestałam farbować włosy i to okazało się w moim przypadku najskuteczniejszym ze sposobów na poprawę ich stanu. Tych farbowanych końców nic nie było w stanie uzdrowić, poszły więc pod ostrze. 

I podczas gdy jeszcze parę dni temu było tak jak z lewej, to obecnie jest tak jak z prawej:



A to mój roczny odrost, może niezbyt piękny, ale dla mnie bardzo motywujący:


 Te 'prawdziwe' włosy zachowują się zupełnie inaczej, odbijają światło, mniej puszą i mają na pewno mniejszą porowatość niż farbowane końce. Już nie mogę doczekać się, kiedy moja fryzura będzie w pełni naturalna i wtedy może porady blogerek, które same mają niewiele wymagające i zdrowe włosy, i dla mnie zaczną być skuteczne:)


źródło zdj.: estyl.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Cel: uroda! , Blogger