Nie trzeba być piękną Wenezuelką po serii operacji plastycznych (w ich kraju to norma, jak u nas chodzenie do kosmetyczki), aby zostać Miss Universe 2013. Dla mnie wystarczający okazał się jeden mały gadżet zdobyty przy okazji zakupów spożywczych w Kauflandzie (swoją drogą czy zauważyłyście, że ludzie przed tym jednym wolnym dniem, kiedy sklepy będą nieczynne robią zapasy jakby miała nastąpić co najmniej Apokalipsa?). Odkąd w moim Kaufie jest szafa Essence i Catrice, ciężko jest mi tamtędy przejść bez choćby rzucenia okiem - przyciągają mnie zwłaszcza kolorowe opakowania lakierów Essence ułożone na wzór tęczy. I tym razem nie obeszło się bez wrzucenia czegoś do koszyka.
Moim łupem padł lakier Colour & Go o numerze 147 z wdzięczną nazwą właśnie Miss Universe. Przyciągnął mnie jego lekko kameleonowy blask i ciemny odcień - idealny na jesienno - zimowe mroki.
Moim łupem padł lakier Colour & Go o numerze 147 z wdzięczną nazwą właśnie Miss Universe. Przyciągnął mnie jego lekko kameleonowy blask i ciemny odcień - idealny na jesienno - zimowe mroki.
Charakterystyczna pękata buteleczka z nie-kanciastą zakrętką w kolorze lakieru - to lubię. Ten design opakowań lakierów Essence bardzo do mnie przemawia, podobnie jak ich ułożenie w szafie i chyba właśnie to sprawia, że tak łatwo przyciągają one moją uwagę. Doceniam też fakt, że każdy lakier ma swoją nazwę, bo znacznie milej pisać o miss universe na przykład, niż o "p2894a" czy czymś w tym stylu... Pomijając doznania płynące z kontemplacji buteleczki, przejdę do działania.
Jedna warstwa lakieru nałożona na paznokcie sprawiła, że usta wykrzywiły mi się w podkówkę - łee, co to ma być, takie smużenie i prześwity... Druga jednak przywróciła spokój memu sercu i pokazała że nie spisałam na straty wydanych 6,99 zł za 8 ml. Lakier ujawnił bowiem pełnię swej urody, odkrył drugie oblicze, w którym pobłyskuje fiolet, odrobina błękitu i kolory, którym nazwy pewnie jeszcze nie nadano.
Troszkę tego widać tutaj, gdy spojrzymy na butelkę pod innym kątem:
Pozostaje mi tylko pokazać jak zachował się na paznokciach.
Sprawdźcie sobie obie dłonie z lotu ptaka, fotkę z oddali i garść bardziej intymnych zbliżeń:
I taką Miss to ja rozumiem! Podczas malowania nie grymasi, nie robi większych problemów, ma wygodny pędzelek, a po wszystkim grzecznie trzyma się paznokci przez co najmniej 3 dni. Jej zmywanie mimo lśniących drobinek też nie jest bardzo trudne. Jak dla mnie zasłużyła w pełni na swoją koronę i może sobie nosić ją nawet dłużej niż rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz